wtorek, 3 czerwca 2014

33. "Przyleci i zawsze będzie przy niej...." (Przepraszam już w tytule)

Bez ciebie nie istnieję...


- Mario... on...
- Reus mów!!! - krzyknęła zdenerwowana
- On nie żyje! - mówił, wybuchając jeszcze głośniejszym płaczem
- Marco to nie jest śmieszne.
- Ale... ale... to .. prawda. Meg. Proszę. Przyjedź - błagał
- To nie może być prawda...- wyszeptała, a pierwsze łzy zaczęły spływać po jej policzkach- Marco. Przyjadę- dodała i się rozłączyła. Teraz już wybuchnęła. To nie był tylko płacz. Tu była swego rodzaju histeria. Rzuciła się za ziemie i płakała. Nie mogła uwierzyć w to co się stało. To nie mogła być prawda. Nie jej kochany Mario. On nie mógł zginąć!
- Co się stało?- zapytał Puyi, który cały czas był przy niej
- Ja... ja ... musze wracać. - mówiła w amoku
- Co się srało?- powtórzył pytanie, jednocześnie ją przytulając.
- Mario, on... on ... nie żyje! TO nie może być prawda! Carles! On musi żyć! Ja bez niego nie istnieję! Teraz nie mam po co żyć! Nie ma go to mnie też ! - krzyczała waląc pięściami w tors piłkarza.
- Meg. Spokojnie... - złapał ją za ręce i starał uspokoić. Po chwili udało mu się to i bez problemu na rękach przetransportował ją do domu Pique.


***pół godziny później***


Megan, Pique, Shakira, Carles, Vanessa, Jordi oraz młody Milan, wszyscy siedzieli właśnie na lotnisku i czekali na odprawę. To właśnie Carles, Shaki i Milan mieli powrócić z Megan do Dortmundu. Uważali bowiem, ze nie mogą zostawić jej samej. Nie mogli pozwolić zapłakanej, na skraju wytrzymania dziewczynie, aby leciała sama, bez niczyjej opieki prze tyle czasu. Przecież ona mogła sobie coś zrobić!  W tym momencie czekali na samolot. Jednak to był już czas pożegnania. Nie zobaczą się przez tydzień. Jednak to i tak będzie trudne. Pique podszedł do nieobecnej-myślami Megan i ją objął, pocieszając i mówiąc, że niedługo przyleci i zawsze będzie przy niej. Dziewczyna mu jednak nie odpowiedziała. Podobnie jak w późniejszych przypadkach. Ożywiła się dopiero, gdy usłyszała, że pasażerowie ich lotu proszeni są do odprawy. Puyi i Vanessa oraz Pique i Shakira szybko się jeszcze pożegnali i razem ruszyli za młodą Janiec.


***kilka godzin później***Dortmund***


Gdy tylko wylądowali nie było mocnych by zatrzymać Megan. Niczym Bolt rzuciła się w kierunku wyjścia. Niestety jej bieg zatrzymali fotoreporterzy. Nie miała szans, żeby się przez nich przedrzeć. Skąd wiedzieli, że ona tu jest !? Tego nikt nie wiem. No może poza nimi. Jednak to nie ich obecność była najgorsza. Do tej kategorii zdecydowanie zaliczały się pytania przez nich zadawane. Powodowały tylko większy płacz..... Jak się pani dowiedziała o śmierci ukochanego? Czy zwiąże się pani z Marco Reusem? Będzie pani nadal zawodniczką Borussi? Jak się pani czuję z tą wiadomością? To wszystko ją przytłaczało! Co to byli za ludzie!? Jak mogli pytać o takie rzeczy?
Wścibskie hieny, które nie umieją zachować odpowiedniej postawy do sytuacji! Na pewno nie byli oni szanowanymi reporterami, którzy chcą znać prawdę!

Z tego tłumu została wyciągnięta przez Shakirę, która bez większych ceregieli wyciągnęła ją spośród "reporterów" i wpakowała do auta. Piłkarka wyszeptała tylko "dziękuję" i znów wróciła do swoich myśli. Tak też w ciszy przebyli dalsza drogę tym razem do domu Marco.

***

Lekko zapukała do drzwi piłkarza. Długo czekali aż się otworzą. Jednak udało się. Przed nimi stanął zapłakany Marco, który nijak nie umiał nic powiedzieć. Spojrzał się tylko na Megan i przytulił. Oboje tego potrzebowali. Pocieszenia? Nie! Oni potrzebowali Mario! Potrzebowali najlepszego przyjaciela i chłopaka. Tylko oni nawzajem rozumieli co czują. Nikt inny nie wiedział kogo stracili. Kim tak na prawdę był dla nich Mario.
- Wejdźcie... - wychrypiał Marco, cały czas nie puszczając płaczącej Megan.

 
 
- Ty też chodź ... - zwrócił się do przytulonej do niego dziewczyny. Wszyscy razem udali się do salonu.
- Przepraszam!- powiedziała Megan i szybko wybiegła z domu.  .
- Zostańcie. - zwrócił się Reus do pozostałych i wybiegł za nią.
 
***
 
-Megan! Czekaj! - krzyknął będąc tuż za nią. Ona tylko stanęła i odwróciła. Bez żadnego ale po chwili znalazła się w ramionach piłkarza.
- Marco nie! On ma żyć ! To nie może być prawda! - starała się krzyczeć jednak wyszedł z tego tylko cichy szept.
- Megan... wiem co czujesz.... go tu nie ma, ale zrozum on nie chce żebyś płakała. Wiesz że cie kocha i chciałby byś była szczęśliwa nawet po jego śmierci. Razem damy rade rozumiesz - mówił patrząc jej w oczy
- Tak... Marco... wracajmy ... - tak też zrobili. Od razu udali się do swoich sypialni. Nie mieli ochoty na rozmowy. Jutro czeka na nich ciężki dzień. Trzeba zorganizować pogrzeb i spotkać się z rodziną Mario .......
 
______________________________
 
Tak tak ja wiem wy mnie zabijecie i te sprwy i tym podobne . Do tego jest taki krótki. ale koniec roku. Koniec trzeciej klasy i nie mogę się jakoś ogarnąć  :/ mało czasu. Rozdział krótki bo to swwgo rodzaju przełom. Jeśli mi się uda dzisiaj dodam posta na drugiego bloga ALE NIC NIE OBIECUJE!
Tutaj też postaram się coś szybciej napisać :) Żeby nie było rozdział w pełni pisałam przy piosenkach la la la shakiry --> KOOOCHAM i Happy - Pharell'a :) Tak wiem to dziwne, a żeby było śmieszniej to siedziałam na podwórku w słońcu <3
 
 
Dodaj dzisiaj gdyż iż ponieważ miałam dodać w dniu urodzin Reusa ale jakoś nie mogłam napisać. Więc dodaj w dniu urodzin Mario i Łukasza
 
 
ALLES GUTE GOTZE <333
NAJLEPSZEGO PISZCZU <333
 
Proszę was bardzo o komentarze one naprawdę mnie motywują. A i jeśli ktoś chce jakoś wpłynąć niech mi przypomina np. na asku  o tym że mam pisać |XD
 
Także ja ide się uczyć na geografie <i tak już powinnam to dawno robić... walczę o piąteczke -,- >
 
Ale pochwale się najprawdopodobniej z niemieckiego będzie szósteczka <33
 
<Ja przerabiałam to zdjęcie XD>