czwartek, 31 lipca 2014

34. "Musze pokazać, że cały czas mi na nich zależy..."

Będę cię kochać do końca życia. A jeżeli jest coś po­tem, będę cię kochać także po śmier­ci. Czy mnie rozumiesz?
~Jonathan Carroll
 
 
*Megan*
 
Od śmierci Mario minął już miesiąc. Od tego momentu codziennie w nocy płaczę. Ból po stracie tak bliskiej mi osoby staje się już nie do zniesienia. Cały czas ktoś mnie pociesza. Piłkarze Barcelony dzwonią codziennie. Nie chodzę na treningi, jednak Borussen mnie odwiedzają. Po prostu starają się mnie wspierać. Pomagają mi, ale nie tak bardzo jak robi to Marco. Od tego momentu zamieszkałam z nim. Razem staramy się przetrwać te trudne chwile. On musi jednak chodzić na treningi. Stara się być silny. Przytula mnie, pociesza... jednak ja wiem, że dla niego to jest trudne. W końcu jego najlepszy przyjaciel umarł. Często słyszę jak płacze. Jak ogląda ich wspólne zdjęcia. Jednak nigdy nie robi tego przy mnie. Postanowiłam się wziąć w garść. Nie zapomnę. Jednak muszę żyć. Muszę zobaczyć uśmiech Marco na twarzy. Później mogę odejść. Tak wiem... nie powinnam tego robić. Ja po prostu tu nie wytrzymam. Ja muszę być z Mario. Mam miesiąc. Miesiąc, żeby przygotować na to Marco. Miesiąc by zobaczyć jego uśmiech. By nacieszyć się jego obecnością. Kocham go. Kocham, ale nie tak jak Mario. Tak mi się wydaje. Te uczucia są naprawdę podobne. Muszę się zastanowić co czuję do Marco. I przede wszystkim co on czuję do mnie. Moje życie jest skomplikowane.
 
Dzisiaj jest mecz, na który pójdę. Musze pokazać, że cały czas mi na nich zależy. Nie mogę zamykać się w sobie. Muszę żyć. Żyć dla Mario. On na pewno chciałby żebym była szczęśliwa, żebym grała.
Jest to mecz charytatywny, więc z wejściem problemu mieć nie będę. W sumie nigdy bym nie miała. W końcu jestem "zawodniczką". Ubrałam się w dresy i koszulkę Marco z 11. Po prostu tak żeby wiedział, że go wspieram. Kiedy już wszystko ze sobą zabrałam, ruszyłam prosto na  Idunę. Moje miejsce na ziemi? Może . Moje miejsce to chyba jednak po prostu boisko. Na miejscu było pełno ludzi. Każdy chciał się dostać do chłopaków którzy rozdawali autografy. W pewnym momencie ktoś krzyknął: MEG ! Okręciłam się zdezorientowana. Za chwilę wokół mnie zebrała się spora grupka ludzi prosząca o autografy. Jestem sławna? Niby jak !? Nie protestowałam. Podpisywałam te wszystkie karteczki. Wiedziałam, że ich jakoś uszczęśliwiam. Piłkarze wykorzystali tą chwilę  i "uciekli" do szatni. Zapewne tam się teraz przebierają. Wiem, że widział mnie Marco, bo się do mnie uśmiechnął, ale nie ma tego złego w przerwie meczu się z nim zobaczę. Kiedy skończyłam rozdawać autografy, bez najmniejszego zastanowienia udałam się na trybuny. Szybko znalazłam swoje miejsce. Cóż się dziwić nie pierwszy raz tam byłam. Nie minęło 5 minut, a na murawie zaczęli pojawiać się piłkarze. Mecz Borussia kontra.... Borussia. Jako, że to mecz charytatywny grali tylko piłkarze Borussi. Brakowało jednego zawodnika.... Puste miejsce po Mario. Niestety nie znaleźli jeszcze jego następcy. Składy 11 na 10. Jedenastka była "tą słabszą", gdyż grali tam zawodnicy drugiej drużyny. Wiedziałam, że może to być ciekawe spotkanie, więc z zaciekawieniem patrzyłam na murawę. W pewnym momencie zauważyłam, że Piszczek trzyma mikrofon. Nie wiedziałam o co chodzi, co mnie jeszcze bardziej zainteresowało. Pierwsze co usłyszałam to pisk..... No tak... dać im mikrofon. Jednak za chwilę rozległ się głos : "Bardzo cieszymy się, że jesteście dzisiaj tutaj z nami, aby wspierać ten szczytny cel. Jak zauważyliście brakuje nam jednej osoby w składzie... (tu zrobił przerwę na co wszyscy na stadionie krzyknęli : Mario!, u mnie wywołało to jedynie łzy, które szybko otarłam), jednak ten mecz dedykujemy także jemu. Spoczywaj w spokoju przyjacielu.- pochylił się lekko, oddając szacunek zmarłemu- Jednak jest tu osoba, która może go w godny sposób zastąpić i mamy nadzieje, że się zgodzi.- przerwał na chwilę i oddał mikrofon Marco
- Wiem że to będzie dla ciebie trudne. - wiedziałam, że mówi do mnie - Zrób to jednak dla Mario, dla tych dzieci, ale przede wszystkim dla siebie. Wiemy jak to kochasz. Megan prosimy cię wyjdź tu do nas i zagraj z nami. Wiem, że tego chcesz... - przerwał, wziął głęboki oddech i wyszeptał - Proszę. Tak bardzo cię proszę, zrób to dla nas. - wtedy już wiedziała, że nie mogę im odmówić. Nie mogę odmówić Marco. Szybko zbiegłam po trybunach, przeszłam koło ochroniarzy i znalazłam się na murawie. Podbiegłam do Marco i go przytuliłam. Płakał tak samo jak ja. - Zagram - wyszeptałam.
- Tutaj masz spodenki, buty i inne duperele, a tu koszulkę Mario. - powiedział tym razem Piszczek
- Dzięki Łuki, ale gram w tej koszulce. - wskazałam na swoje ubranie
- Ale...
- Nie ma "ale", będzie Reus dziewczyna i Reus chłopak - zaśmiałam się i ruszyłam do szatni się przebrać. Długo mi to nie zajęło. Już za chwilę, stałam na murawie i przybijałam piątki z chłopakami. Ustawiłam się na miejscu przeznaczonym dla Mario i uśmiechnęłam do Marco. Pierwszy gwizdek. Pierwsze podanie. Piłka ląduje pod moimi nogami. Bez zastanowienia ruszyłam z nią w kierunku bramki. Kiedy zauważyłam zbliżającego się przeciwnika, obróciłam się i szybko podałam piłkę w kierunku wybiegającego Piszczka. Ten bez problemy wpakował ją do bramki i tak zaliczyłam pierwszą asystę w tym meczu. Pierwsza połowa zakończyłam się wynikiem 1-0, co było zaskakujące, ze względu na dużą liczbę sytuacji podbramkowych. W szatni pogadałam chwilę z chłopakami, napiłam się i wróciłam na swoją pozycję. Druga połowa zaczęła się szybko  i  szybko przeważyła o losach meczu. 47 min. Przy piłce Marco, lekko omija obrońców przeciwnej drużyny i bez problemu wpakowuje piłkę do bramki. Już 3 minuty później kolejna bramka. Tym razem szczęśliwym zdobywcą gola okazał się Kuba. Nie pozostało mi nic innego jak dołożyć jeszcze jedną bramkę i tak od 59 min  wygrywaliśmy 4-0. Taki wynik utrzymał się do końca meczu. Jednak to nie on był najważniejszy, najważniejszy był cel tego meczu. Zebraliśmy dużo pieniędzy dla dzieci z domów dziecka i z tego cieszyliśmy najbardziej.


Po meczu wszyscy udaliśmy się do Marco. Tam siedzieliśmy i oglądaliśmy jakiś nudny film. Niestety nie wiem jak się skończył, gdyż zasnęłam....




Jak zwykle śnił  mi się Mario. Mówił mi, że powinnam zacząć żyć. Ułożyć sobie życie z kimś innym. Jednak ja chyba nie potrafię.... To wszystko dla mnie za trudne. Może znajdzie się ktoś kto utrzyma mnie przy życiu? Kto sprawi że będę szczęśliwa?




________________________________________
Tak wiem zawaliłam i przepraszam. Nie mam weny. Znaczy mam, ale źle mi się piszę z myślą że w tym opowiadaniu nie ma Mario. Do tego byłam w międzyczasie na 2 tygodniowych wakacjach. Proszę wasz komentujcie. Może wy mi jakoś pomożecie. Pozdrawiam :*




ZAPRASZAM DO GŁOSOWANIA W ANKIECIE OBOK---->







1 komentarz:

  1. Jejuuu :(
    TYLKO JEJ NIE ZABIJAJ BO ZROBIĘ TO SAMO Z TOBĄ, PAMIĘTAJ
    Marco :(
    Smutny ale kochany ten rozdział :(
    Megan będzie z Marco, prawda? :)
    Czekam na nn ;>

    OdpowiedzUsuń